środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 2.


- Ashley? – wydusił z siebie po chyba wieczności milczenia. Przez chwilę myślała jakby czas się zatrzymał i tylko oni istnieli. Przenikał każdą komórkę jej ciała wzrokiem. Boże czemu musiała spotkać właśnie jego. Czy ten świat jest aż tak mały?! Nie mogła opanować drżenia rąk – czemu tak się dzieje? Wszystko wróciło w ułamku sekundy. Nie, nie nie! – próbowała wyrzucić ze swojej głowy obrazy. Na nic…
- Zayn? Co ty… co ty tu robisz? – wydukała.
- Mógłbym zapytać o to samo ciebie.
- Wróciłam do Londynu na pewien czas.
- Jestem tu z przyjaciółmi, mam zespół, po ciężkim dniu nagrywania teledysku wyrwaliśmy się na imprezę. Kiedy wróciłaś?
- Dzisiaj rano. Mogę? – gestem wskazała jego rękę trzymającą papierosa. Głód zwyciężył. Nie mogła dłużej wytrzymać.
- Jasne, palisz? Od kiedy?
- Od roku… jakoś tak. Nauczyłam się od przyjaciółki.
- Zmieniłaś się – zlustrował ją wzrokiem. Tak, to prawda, zmieniła się. Nie nosiła już pastelowych kolorów i delikatnej biżuterii, zrezygnowała z błyszczyków stawiając na mocne cienie i pomadki, glany to od jakiegoś czasu jej ulubione buty. Alkohol, papierosy – to jej codzienność. Charakter? Zdecydowanie inaczej ją zapamiętał. Nie potrafiła postawić na swoim, byle co potrafiło ją zawstydzić – to była stara Ashley, ta która zniknęła zaraz po jej wyjeździe. Ciekawe co ją zmieniło, tamtejsi ludzie czy konieczność samodzielności? Sama nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Chyba za szybko musiała dorosnąć i to ją przerastało.
- Ty też – odpowiedziała. Oboje się zmienili. Czy na lepsze? Może. Przestał być skromnym, cichym, zamkniętym nastolatkiem. Ashley chyba przez całą wieczność próbowała zmienić jego zachowanie, chciała żeby otworzył się na ludzi. Choć wszyscy mieli go za "bad boy'a" w rzeczywistości był zupełnie inny. Jeśli to nie dzięki niej, to dzięki komu zmienił swoje poglądy? Zapanowała niezręczna cisza. Niegdyś mogli rozmawiać całymi dniami o byle czym a teraz?
- Tu jesteś! – niewysoki blondyn stanął w drzwiach. Wyglądał jak jej brat tylko, że sporo starszy. – musimy się zmywać. Ktoś wyczaił gdzie jesteśmy.
- Jasne, dopalę i przyjdę do was.
- Samochód stoi za rogiem – odchodząc zlustrował ją wzrokiem. Nienawidziła tego, ale musiała przyznać, że sposób w jaki to zrobił przyprawił ją o ciarki. Poczuła je na całym ciele, przez chwilę stała się dawną sobą.
- Idziesz z nami?
- Co? – udawała, że nie usłyszała pytania. Dobrze wiedziała co powiedział, przecież stał raptem dwa kroki od niej. Chciała tylko dać mu czas na przemyślenie tego co powiedział.
- Pytam czy idziesz z nami? Chyba, że jesteś tu z kimś…
- Nie, jestem sama.
- W takim razie zapraszam – chwycił ją za rękę. Oboje to poczuli, coś co ludzie zwą „miłością”. Głupcy, miłość nie istnieje to fikcja, wymysł ludzi. Przyzwyczajenie do drugiej osoby. Od dawna to wiedziała. Właściwie, od zawsze. Kiedyś wydawało jej się, że jest zakochana, w jej myślach siedział on- książę na białym koniu, lecz to nie była bajka a książę wcale nie okazał się księciem. Mówiła, że dostała szansę, wielka prestiżowa szkoła w USA zaproponowała jej stypendium i gwarantowała dobre wykształcenie. Czemu miałaby nie skorzystać? Kłamstwo! Chciała wyjechać a właściwie musiała. Nie mogła żyć obok człowieka, który tak ją zranił. Powiecie głupia nastolatka? Fakt, może i była zdesperowaną, cichą, skromną, zakompleksioną dziewczyną, ale nie dziś. Odrzuciła wszystkie te cechy, które doprowadzały ją do osamotnienia i wzięła życie w swoje ręce. Uczucia – dobre dla słabych ludzi, ona już nigdy taka nie będzie. W drodze do samochodu zastanawiała się nad słusznością podjętej decyzji. Przecież nie zna tych chłopaków a Zayn? Nie widzieli się dwa lata, co o nim wie? Nic, tak samo jak ona był zupełnie inną osobą. On to już nie jej świat, tamte czasy minęły i przecież nie będzie jej wiecznie bronił. Nawet by tego nie chciała.
- Chłopaki, mamy dodatkową pasażerkę. – zawołał Zayn chcąc przekrzyczeć wszystkich siedzących w długiej limuzynie. Pięć par oczu zwróciło się w ich stronę. Poczuła się jak mała myszka wkraczająca do klatki ze żmijami. Szybko przekonała się, że to błędne wrażenie. Chłopcy byli bardzo przyjaźnie nastawieni.
- Hej, jestem Harry – chłopak siedzący obok podał jej dłoń. Uścisnęła ją lekko nie wiedząc jak powinna się zachować.
- Ashley.
- Ładne imię Ash – odpowiedział i puścił do niej oczko.
- Hej jestem Louis a to Niall – wskazał na chłopaka buszującego w barku limuzyny. To ten, który wołał Z. – przemknęło jej przez myśl. Uśmiechnęła się do nich przyjaźnie. Po raz pierwszy od… nie wiadomo kiedy obdarzyła kogoś szczerym uśmiechem. Czyżby Londyn tak dobrze na nią działał?
- Jestem Danielle a to Liam –dziewczyna objęła chłopaka. Wyglądają razem tak uroczo – pomyślała. Uroczo? Skąd to słowo w jej słownictwie. Nigdy go nie używała, kolejna oznaka jak otoczenie może wpływać na człowieka.
- To gdzie jedziemy ? – Loczek zadał pytanie, na które nikt nie chciał udzielić mu odpowiedzi.
- Proponuję jechać do domu – odpowiedział Louis. Gdziekolwiek byśmy nie pojechali zaraz zjawią się tam paparazzi, nie lubię bawić się w blasku fleszy. Co wy na to?
- Nam pasuje – zgodnie odpowiedzieli Danielle i Liam.

***

Pół godziny później stała przed wielką willą. Nie zdziwiłaby się gdyby za domem znajdował się basen.
- Robi wrażenie co? – Harry nie wiadomo kiedy stanął obok niej. Jeśli chcesz mogę Cię oprowadzić. Zaproponował i podał jej rękę. Chwyciła ją bez chwili zastanowienia. W drodze tutaj zdążyła już trochę poznać ich charaktery. Liam to „chłopak dobra rada” jak zdążyła zauważyć i podpowiedział jej Zayn. Niall to uroczy blondasek z niepochamowanym apetytem, Hazza ( zdążyła też zauważyć jak na siebie mówią) straszny podrywacz, w limuzynie cały czas pochłaniał ją wzrokiem. Louis – nie zdążyła go jeszcze rozszyfrować, ale to chyba kwestia kilku rozmów. Potrafiła określić charakter człowieka już po kilku rozmowach, w szkole mówili na nią pana "wszechwiedząca", lecz akurat to jej nie przeszkadzało. Nigdy nie zwracała uwagi na zdanie innych. Kiedy skończyli „zwiedzać” ich tymczasowy dom i zeszli do salonu wszyscy tkwili przed telewizorem oglądając jakiś horror. Uwielbiała je. Lubiła się bać, ale tylko oglądając filmy. Usiadła na kanapie obok Liama i Danielle wtulonych w siebie jak puchowe misie. Harry usiadł na drugiej kanapie obok Zayna i Nialla a Louis siedział na fotelu obok niej. Po kilku minutach poczuła jak jej głowa robi się coraz cięższa a powieki opadają i nie ma siły ich podnieść. Zasnęła.

***
Ciężko było mi to napisać. Mam wrażenie, że trochę za szybko rozwinęłam akcję, ale już nie mogę się doczekać ciekawszych rozdziałów. Chyba muszę nieco przystopować. ; ) Dziękuję za wszystkie komentarze , staram się regularnie odwiedzać wasze blogi i komentować, ale niestety nie zawsze mi to wychodzi. 
xoxo

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 1.


Listopad w Londynie jest wyjątkowo hojny jeśli chodzi o opady. Kiedy nie jest? Siarczysty deszcz padał na wyprostowane włosy Ashley. „Cholera” – zaklęła, zaraz pół godziny prostowania pójdzie na marne a jej głowę znów pokryje burza loków. Nienawidziła swoich włosów, odkąd tylko dostała swoją pierwszą prostownicę pod choinkę zaczęła je prostować przez co były zniszczone i podatne jeszcze bardziej. Były nijakie i to było najgorsze, ni proste ni kręcone, zwyczajnie podatne. Wsiadła do jednej z czarnych taksówek, których było pełno przy drzwiach wyjściowych z lotniska. Mogła wybrać sobie najładniejszą a mimo wszystko jak zwykle wybrała najgorszą. Kierowca nawet nie pomógł jej z walizką. Przyzwyczaiła się do samodzielności, dwa lata mieszkania w samotności nauczyły ją życia. W drodze do hotelu obserwowała ludzi, byli spokojniejsi i bardziej uśmiechnięci niż nowojorczycy. Tęskniła za tym powietrzem, klimatem, ludźmi, za ojczyzną choć starała się ukryć to jak najgłębiej i nigdy tego nie przyznać. Godzinę później była w pokoju hotelowym, wzięła długą odprężającą kąpiel z olejkiem karmelowym (uwielbiała ten zapach) i poszła spać. Zasnęła w sekundzie. W samolocie nie zdrzemnęła się nawet przez pięć minut. Coś siedziało w jej głowie, lecz sama nie miała pojęcia co. Może myślała o Kyle, choć przecież była pewna, że wszystko pójdzie dobrze. Musiało pójść. Miał już kilka operacji, więc jeśli można tak powiedzieć to przyzwyczaiła się do tych wszystkich procedur. Od dziecka była dla niego jak druga matka, gdy ta prawdziwa pracowała 24h na dobę żeby utrzymać rodzinę. Ojciec? Był owszem, starał się jak mógł, ale to nie wystarczało, dlatego gdy Ashley miała dwanaście lat rodzice oznajmili jej, że ojciec wyjeżdża z kraju do pracy we Francji a matka musi zacząć pracę na miejscu w Bradford. Pukane do drzwi zakłóciło jej spokojny sen. Zaspana sturlała się z łóżka i w drodze do drzwi chwyciła szlafrok z fotela na którym w obecnej chwili leżały wszystkie ubrania w których przyjechała a nawet buty.
- Tak? – przed drzwiami stał chłopak z obsługi hotelowej. Gdyby nie była tak śpiąca mogłaby przyznać, że był całkiem przystojny. Blond grzywka lekko opadała mu na czoło zakrywając niebieskie jak ocean oczy, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, czyżby rozbawiła go Ashley? W tym momencie nie wyglądała korzystnie.
- Dzień dobry, przyniosłem ręczniki hotelowe. Byłem wcześniej, lecz chyba pani nie było.
- Czy wyglądam aż tak staro? – zwróciła się do chłopaka. Tak, zdecydowanie był przystojny. Zdążyła pobudzić swój mózg, który podpowiadał jej aby ręką ułożyła włosy i przetarła zaspane oczy, bo naprzeciwko niej stoi młody bóg. Był w jej wieku lub może maksymalnie dwa lata starszy. Był nieco zdezorientowany jej pytaniem, w końcu to jego praca zwracać się tak do gości.
- Nie, przepraszam jeżeli uraziłem…
- Ahley – wyciągnęła małą dłoń.
- Nicholas.
- To jak Nick, znasz tu jakieś dobre kluby? - zaczęła pogawędkę jakby znali się od lat.
- Jest kilka wartych uwagi, ale żeby dostać się do środka trzeba mieć znajomości. Mogę załatwić ci wejściówki, ale teraz jestem w pracy.
- O której kończysz?
- 19stej.
- W takim razie przyjdź tu o 20stej. Ok?
- Jasne, do zobaczenia. – uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami. Ashley wiedziała jak wykorzystać swoje atuty. Była bardzo ładna i szybko nawiązywała nowe znajomości. Wystarczyła chwila i potrafiła owinąć sobie chłopaka wokół palca. Zawsze tak było, nawet gdy próbowała ich odrzucać oni nadaj chcieli ją poznać. Jakby miała magnes, który przyciąga płeć przeciwną i tylko nią. Nie miała wielu przyjaciółek, można powiedzieć, że w ogóle ich nie miała. Gdyby nie Agnes nie zaprzyjaźniłaby się z nikim w NY. Była jedyną dziewczyną, która ją rozumiała i podzielała poglądy przy czym nie była zazdrosna o chłopaków z którymi zadawała się Ash. Większość „koleżanek” zwyczajnie zazdrościło jej tak dobrego kontaktu z płcią przeciwną, wiecznie były w jej cieniu i w końcu rezygnowały z przyjaźni. Jak dziecko biegała z chłopakami i zamiast zwierzać się przyjaciółką ona miała przyjaciela. Przyjaciela z którym nie kontaktowała się odkąd wyjechała, w tej chwili chyba nie można go tak nazwać. Rozpakowała swoją walizkę w której panował istny chaos. Kosmetyki wysypały się z kosmetyczki brudząc kilka ubrań. Zdecydowała się na czerwone vansy, czarne przecinane spodnie, białą gładką bokserkę i kochaną czarną ramoneskę. Zaczesała włosy w wysokiego kucyka i zrobiła lekki makijaż. Nicholas przyszedł po nią równo o dwudziestej. Wcześniej widziała go w hotelowym mundurku teraz natomiast miał na sobie czarne rurki, białą koszulkę i dżinsową kurtkę z podwiniętymi rękawami.
- Gotowa? – stał w drzwiach roznosząc woń perfum od Armaniego. Pewność siebie biła od niego, ale jej to nie przeszkadzało. To tylko znajomy na jeden wieczór. Nie zna tu nikogo, więc musiała znaleźć jakąś ofiarę, która wytrzyma z nią przez co najmniej siedem najbliższych godzin. Padło na niego. Jeśli okaże się nudny najwyżej spławi go jakoś albo wymknie się tylnymi drzwiami jak zwykła to robić na nudnych randkach. Od jakiegoś czasu nie miała nikogo bliskiego. Na początku twierdziła, że lubi być singielką i nie potrzebny jej facet do szczęścia, lecz z czasem zaczynało jej tego brakować. Próbowała, owszem znaleźć sobie kogoś, ale nic nie można robić na siłę. Za każdym razem spotkanie kończyło się katastrofą.
- Gdzie idziemy? – zapytała gdy wsiedli do taksówki. Ma nadzieję, że okaże się gentelmanem i zapłaci za podróż. Nie miała zbyt dużo pieniędzy, wszystko dokładnie wyliczyła przed wyjazdem i nie mogła pozwolić sobie na zbyt duże wydatki. Po chwili stali przed jakimś klubem. Wyglądał na bardzo elitarny, świadczył o tym choćby fakt, że przed wejściem rozciągała się chyba kilometrowa kolejka. Ludzie byli ubrani w najlepsze stroje od światowych projektantów.
- Nie powiedziałeś mi nic jak mam się ubrać.
- Wyglądasz świetnie –czuła, że to szczery komplement – nie przejmuj się ich wyglądem, większość osób w środku wygląda bardziej zwyczajnie. Idziemy?
Przeprowadził ją przez ciemny zaułek aby po chwili znaleźć się przy tylnym wyjściu. Było pilnowane przez ochroniarza, ale to nie problem. Ben jak się później okazało to starszy brat Nicholasa. Chyba bierze sterydy, ponieważ był nienaturalnie duży i umięśniony. Od razu wpadła w rytm i zaczęła tańczyć.
- Napijesz się czegoś? – zapytał jednocześnie jedną ręką wędrując po jej plecach ku pośladkom. Zdenerwowało ją to, ale nie dała tego po sobie poznać. Nie lubi chłopców, którzy po pięciu minutach znajomości myślą, że mogą wszystko. Dyskretnie przesunęła swoje ciało tak, że ręka, którą przed chwilą trzymał na jej biodrze wylądowała w kieszeni jego spodni.
- Nie, dzięki. Zatańczymy?
- Za chwilę, muszę załatwić jeszcze kilka spraw. – ominął tańczących ludzi i podszedł do dziwnego kolesia siedzącego przy barze. Wyglądał jak jego brat lecz nieco mniej umięśniony. Obserwowała ich próbując zobaczyć czym się wymieniają, lecz niestety nie zauważyła gdyż zasłonił jej tłum ludzi, którzy nagle weszli do środka. Nieważne, to nie moja sprawa- pomyślała i zaczęła znowu tańczyć. Po kilku piosenkach podeszła do baru i zamówiła sobie zimne piwo. Do środka weszło kilku paparazzi i próbowali dobić się to chłopaka z którym przed chwilą tańczyła. Musi być sławny skoro chcą zrobić mu zdjęcia, ale nigdy wcześniej nie widziała jego zdjęć w gazecie, internecie czy choćby telewizji. Wypiła piwo za jednym zamachem i wyszła przez tylne drzwi na zewnątrz nieco ochłonąć. Przy drzwiach już nikogo nie było, wszyscy, którzy chcieli i mogli wejść byli już w środku co dało się odczuć. Może i to jakiś elitarny klub, ale klimatyzacji tu chyba nie mają. Na zewnątrz stało kilka osób, kobieta i mężczyzna – pałali do siebie wielką namiętnością o czym świadczył choćby fakt, że prawie zrobili TO obok śmietnika, dwie dziewczyny, które wymiotowały pod płotem, nie był to przyjemny widok, przy lepszym świetle mogłaby dobrze zdefiniować co jadły na śniadanie, obiad i kolację oraz jeden chłopak stojący tyłem do niej. Jego sylwetka kogoś jej przypominała, ale nie potrafiła sobie przypomnieć kogo. Zauważyła papierosa w jego dłoni i poczuła nagły głód. Wytrzymała bez papierosa dwanaście godzin. To chyba jej rekord. Miała ochotę zapalić lecz niestety zostawiła paczkę papierosów w kieszeni kurtki którą miał Nicholas. Cholera! – pomyślała – że też musiałam oddać mu ją razem z fajkami! Po chwili zastanowienia postanowiła podejść do chłopaka. Co jej szkodzi? Przecież nic nie traci a jeśli nie weźmie za chwilę papierosa do ust, chyba eksploduje.
- Przepraszam… - zapytała nieśmiało - możesz poczęstować mnie papierosem? – Chłopak spojrzał na nią wzrokiem pełnym… zdziwienia? Zamarła. To był on…

***
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ma masę błędów z czego zdaję sobie sprawę. Z czasem akcja będzie się rozkręcać i mam nadzieję będzie coraz ciekawiej. Dziękuję za komentarze pod prologiem. ; ) To dla mnie bardzo ważne ( ale dla kogo nie?). Kolejny rozdział planuję dodać za tydzień. Do następnego! 

sobota, 24 listopada 2012

Liebster Award

Hej, 
dziękuję za nominację do "Liebster Award", jestem zaskoczona ; ) Mała informacja:
Nominacja ta jest otrzymywana od innego bloggera za "dobrze wykonaną robotę". Po otrzymaniu takiej nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała a następnie nominować 11 osób ( oczywiście poinformować ich o tym) i zadać 11 pytań. (Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował). 

Zostałam nominowana przez:

  • http://i-am-falling-in-love.blogspot.com/ (na drugim blogu, ale z racji tego, że zawieszam dodaje tutaj)
  • http://your-life-your--voice-1d.blogspot.com/
  • http://you-liberate-me.blogspot.com/
Pytania od Loczek^^ :

1 . Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga ?
Miałam już kilka blogów z opowiadaniami, więc postanowiłam założyć kolejnego. ; )
2 . Jaki jest twój charakter ?
Sama nie wiem, chyba jestem mieszanką wszystkich możliwych cech ;)
3 . Czym jest dla ciebie prowadzenie bloga ?
Prowadzenie bloga jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ gdy piszę mogę wyrazić siebie oraz dowiedzieć się (dzięki komentarzom) jakie błędy popełniam.
4 . Co jest twoją inspiracją ?

One Direction oczywiście ; D
5 . Jaka była twoja pierwsza myśl gdy zobaczyłaś One Direction ?

Szczerze to nie pamiętam, ale byłam raczej neutralna.
6 . Ile zajmuję ci napisanie rozdziału ?

Jeśli mam wenę to wystarczy mi niecała godzina.
7 . Czy twoja przyjaciółka jest Diretioner ?

Mam wiele przyjaciół, wśród nich znajdą się także Directioner.
8 . Co sobie pomyślałaś jak zobaczyłaś że jesteś nominowana ?

"Wow! Ja? Szok."
9 . Wolisz śpiewać czy tańczyć ?

Tańczyć.
10 . Nazwałabyś zwierzątko na cześć któregoś z chłopców z One Diretion ?

Możliwe... ;>
11 . Co sądzisz o Perrie i Eleanor ?

Na podstawie tego co mogę przeczytać w internecie myślę, że są "spoko", ale Perrie nie przypadła mi do gustu. ; /


Pytania od jo_02 :

1. Jakie znasz języki oprócz polskiego? 
Niemiecki, rosyjski, angielski.
2. Lato czy zima?
Oczywiście, że lato.
3. "Up All Night" czy "Take Me Home"
Hmm... ciężki wybór, może "Take Me Home" ze względu na Little Things. ;)
4. Na co w wyglądzie chłopaka/mężczyzny najpierw zwracasz uwagę?
Nie wiem.... na "całokształt"?
5. Lubisz Perrie i Eleanor?
Eleanor tak, Perrie... nie mam powodów żeby jej nie lubić, ale nie przypadła mi do gustu.
6. Jakie jest Twoje ulubione danie?
Chińszczyzna.
7. Jaki jest Twój ulubiony kwiatek?
Chyba nie mam.
8. Zapach perfum słodki czy świeży, cytrusowy?
Świeży.
9. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka (nie licząc tych One Direction)?
Nie potrafię wybrać jednej, jest ich za dużo.
10. Co widzisz patrząc teraz przed siebie?
Yyyy... monitor?
11. Za co kochasz One Direction? (wiem, banalne i częste, ale nie mam już pomysłów :P)
Za ich poczucie humoru! 


Pytania od 1DsLover_x3 :

1. Co sprawiło, że pokochałaś/polubiłaś One Direction?
Sama nie wiem, posłuchałam ich piosenek i stwierdziłam, że są nieźli.
2. Który z chłopaków najbardziej ci się podoba? Dlaczego?
Hmm.... Zayn, lubię ciemnych chłopaków : P
3. Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że przeprowadzasz się do Londynu, a twoimi sąsiadami byliby chłopcy z 1D? 
Oszalałabym ze szczęścia.
4. Twój ulubiony język obcy to...?
Angielski.
5. Kto obecnie jest najbliższy twemu sercu?
Hmm....
6. Jeśli mogłabyś wybrać swoją narodowość, to jaką byś wybrała?
Dobrze mi w Polsce.
7. Jeżeli miałabyś do wyboru jakąś magiczną moc, to jaka by to była?
Telekineza.
8. Co jest twoim hobby?
Uwielbiam grać m.in. na gitarze.
9. Co sprawiło, że postanowiłaś pisać bloga?
Pewnego dnia w mojej głowie zrodził się pomysł na opowiadanie, więc postanowiłam to spisać i opublikować.
10. Dlaczego One Direction, a nie inny zespół?
A czemu nie?
11. A teraz pytanie zupełnie z innej beczki. Wierzysz w Boga?
Sama nie wiem, czasami mam chwile wątpliwości, ale chyba wierzę. 

Pytania:
1. Co Cię inspiruje?
2. Twoje hobby?
3. Czemu postanowiłaś założyć bloga?
4. Od kiedy jesteś Directioner? 
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka 1D?
6. Jakiej muzyki słuchasz (gatunek)?
7. Chciałabyś mieszkać w UK?
8. Jaka była twoja pierwsza myśl gdy zobaczyłaś 1D?
9. Chciałabyś poznać One Direction?
10. Twój ulubiony film? 
11. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje? 

Nominowani:

  1. http://drop-of-hope.blogspot.com/
  2. http://onedirectionzawszespoko.blogspot.com
  3. http://life-is-a-slut.blogspot.com/
  4. http://moja-historia-z-one-direction.blogspot.com
  5. http://uwannasaygoodnight.blogspot.com/
  6. http://summerparadisewith1d.blogspot.com/
  7. http://its-gotta-be-you.blogspot.com/
  8. http://this-is-the-other-1d-story.blogspot.com/
  9. http://lifecannotbereproduced.blogspot.com/
  10. http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
  11. http://you-always-in-my-heart.blogspot.com/

sobota, 10 listopada 2012

Prolog



Listopad 2011

Dźwięk dzwonka rozległ się w małym mieszkaniu na Brooklynie. Światło próbowało przedostać się przez grube ciemne zasłony z żakardu przesiąknięte zapachem dymu tytoniowego i Chanel No.5. Dawno nie były prane, lecz właścicielki mieszkania najwyraźniej to nie obchodziło. Szczupła brunetka spała na swoim łóżku otoczonym baldachimem. Zawsze lubiła mieszane style. Jej mieszkanie wyglądało jak istne pobojowisko, lecz urządzone ze smakiem. Mieszanka stylu nowoczesnego i klasycznego idealnie podkreślała atuty tego wnętrza.
- Ashley!
Brunetka przetarła oczy i spojrzała na zegarek, który właśnie wybił jedenastą.
-Cholera! – wykrzyknęła i z prędkością światła pobiegła do łazienki. Zdjęła różową piżamę, którą dostała od rodziców na gwiazdkę chyba trzy lata temu i weszła pod prysznic. Jak zwykle zaspała do pracy. Po wczorajszej ostrej imprezie nawet nie pamiętała jak trafiła do domu. Prawdopodobnie przywiózł ją Dan, więc nie musiała się o nic martwić. Zawsze to robił za co była mu dozgonnie wdzięczna. Podkochiwał się w niej? Może. Właściwie to tak, ale udawała, że tego nie widzi. Zawsze gdy próbował jakoś zasugerować jej co czuje zmieniała temat i udawała wyjątkowo głupią dziewczynę. Przecież nie może go zranić, to jej najlepszy przyjaciel i niech tak pozostanie. Osłoniła swoje nagie ciało ręcznikiem i wyszła z łazienki wprost na przyjaciółkę Agnes. Jak zwykle miała mocny czarny makijaż i kapelusz na głowie w tym samym kolorze próbujący choć trochę osłonić jej długie, ognisto-czerwone włosy. Tydzień temu eksperymentowała z farbą i nieco przesadziła.
- Zrobiłam ci kawę.
- Dzięki, nastawiałam budzik, ale jakoś… zaspałam.
- Wczoraj nieźle zabalowałaś. Dan odprowadził Cię koło trzeciej nad ranem. Wiesz, że on cię kocha?
- Wiem – odpowiedziała prawie szeptem i zniknęła za drzwiami pokoju. Otworzyła starą szafę w stylu retro, którą powinna wymienić jakiś czas temu. Drzwiczki ledwo wisiały na zawiasach. Wyglądały jakby zaraz miały spaść. Dziewczyna wyciągnęła z niej czarną ramoneskę, rurki i glany. Dobrała jasny wisiorek mimo, że wiedziała, iż za pół godziny będzie musiała zmienić strój na niebieski mundurek kawiarni przy Park Ave na Upper East Side, przykleić do twarzy sztuczny uśmiech i wytrzymać bez papierosa osiem godzin. Upiła kilka łyków kawy ze swojego ulubionego kubka z wizerunkiem Charliego Chaplina, jedynej osoby, która potrafi ją rozbawić.
- Mogę pokierować? – zaproponowała. W tempie Agnes dotarłyby do pracy za dwie godziny. Ashley nie lubiła gdy jej przyjaciółka kierowała, ale to lepsze niż podróżowanie metrem, które o tej porze dnia jest pewnie przepełnione po brzegi. Właściwie… wiecznie było przepełnione. Zielony cadillac eldorado czekał na nie przed budynkiem. Jak na samochód który przeszedł tak wiele trzymał się całkiem nieźle. Agnes była bardzo słabym kierowcą i miała już kilka wypadków. Lubiła też kierować po pijanemu.
- Wzięłam twoją pocztę ze skrzynki. Czy ty kiedykolwiek tam zaglądasz? – Ashley nigdy nie zaglądała do skrzynki na listy. Ba! nawet nie miała do niej kluczyka. Kiedy była już pełna Agnes lub listonosz przynosili jej wszystkie listy. Zazwyczaj przychodziły do niej rachunki za prąd czy wodę. Nic ciekawego, więc po co miałaby zaprzątać sobie tym głowę? Wzięła szarą kopertę od Agnes i włożyła na spód torebki nawet nie zerkając na nadawcę.
- Nie przeczytasz?
- To pewnie upomnienie o zapłacie za prąd. Wiszę im za dwa miesiące.
- Zerknęłam na kopertę przy wyjmowaniu ze skrzynki i ma znaczek z UK. Może to od twoich rodziców.
Rodziców? Nie interesowali się nią odkąd wyjechała do New York. Dzwonili od czasu do czasu i pytali co u niej, czasami przesyłali pieniądze co starczało jej na opłatę rachunków i studiów. Po co mieliby przysyłać list? Dobrze znali jej numer telefonu i konta. Mimo wszystko ciekawość zwyciężyła i otworzyła kopertę zaadresowaną do Ashley Jennifer Stevenson. Czemu matka zawsze zwracała się do niej dwoma imionami?

Droga Ashley,
Musisz być zaskoczona, że napisałam do ciebie list, lecz gdyby to nie było ważne nie napisałabym. Wrócić do domu, proszę. Jak wiesz Kyle jest chory i od niedawna… w coraz gorszym stanie. Tegoroczne święta mogą być jego ostatnimi. Za trzy tygodnie jedziemy do Londynu, Kyle będzie miał tam operację od której zależy jego dalsze życie. Mam nadzieję, że przyjedziesz i spędzisz z nim ten czas. Bardzo za tobą tęskni.
Kochamy Cię – rodzice.

Matka musiała płakać pisząc ten list. Na kartce dało się zauważyć kilka śladów po wyschniętych kroplach łez. W jednej chwili straciła ochotę na wszystko. Kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami była z bratem bardzo blisko, mówił jej wszystko i pomagał gdy potrzebowała pomocy. Teraz gdy on tego potrzebuje jej nie ma.
- Co jest? – Agnes dotknęła ramienia przyjaciółki. Widziała, że w jej oczach stanęły łzy.
- Wracam do domu. Nie jadę do pracy. Wymyśl, że źle się czułam czy coś takiego. Muszę pozałatwiać kilka spraw zanim wyjadę. Zrobisz to dla mnie?
- Jasne, mów jeśli będę mogła pomóc.
- Dzięki.
Ashley wysiadła z samochodu i wróciła do domu po papiery potrzebne do wypisu ze szkoły. W zeszłym roku zaczęła studia na Columbii, szło jej całkiem nieźle dlatego po pół roku zaczęła trenować taniec. Od zawsze o tym marzyła. Niestety w jej rodzinnym miasteczku w Bradford nie miała takich możliwości i jej marzenia legły w gruzach- do czasu. Dan był dobrze zapowiadającym się aktorem z Broadwayu. Załatwił Ashley rolę statystki. Miała tylko tańczyć na scenie, nic poza tym a zgarnąć niezłe pieniądze. Na widowni zasiadł dyrektor z najbardziej prestiżowej szkoły tańca w Nowym Yorku, po spektaklu zaproponował Ash aby przyszła na przesłuchanie do ich szkoły, dostała miejsce bez problemów i od tamtej pory zależało jej tylko na tańcu. Lot zabukowała sobie na  18stą. Na miejscu powinna być o godzinie szóstej czasu Londyńskiego. Poszła do piwnicy w której wiecznie utrzymywał się zapach wilgoci i kotów, które zamieszkiwały tutejsze korytarze. Z piwnicy numer trzynaście wyciągnęła różową walizkę od Roncato. To była najdroższa rzecz jaką chyba kiedykolwiek miała. Dostała ją od rodziców przed wyjazdem do USA. Dbała o nią jak o mało co. Po chwili stała przed szafą zastanawiając się co spakować. Jesień w UK jest zazwyczaj bardzo deszczowa, zresztą nie tylko jesień. Wyrzuciła wszystkie ubrania- poza letnimi-na podłogę ( nie było tego dużo) i poukładała w walizce, kosmetyczka, suszarka, prostownica, buty. Po dwóch godzinach była gotowa i zadowolona z końcowego efektu. Bagaż ważył niecałe 19kg. Z kieszeni zniszczonej ramoneski wyciągnęła telefon i wystukała numer Dana, który znała na pamięć. Nie da się zliczyć ile razy potrzebowała jego pomocy, zwłaszcza w środku nocy, więc to nic dziwnego, że znała go na pamięć.
- Hej Ash! Co u ciebie?
- Hej Dan. Dzięki, że odprowadziłeś mnie wczoraj do domu. Słuchaj… potrzebuję małej pożyczki, masz może jakieś środki?- zdziwieniem byłoby gdyby powiedział nie. Mieszkał w dosyć zamężnej dzielnicy Nowego Yorku we własnym domu. Nawet gdyby nie miał pieniędzy dla Ashley zrobiłby wszystko żeby je zdobyć. Nie żeby kiedykolwiek zmuszała go do tego, po prostu nigdy jej nie odmówił.
- Jasne, podrzucę ci jak będę wracał z teatru ok?
- Dzięki. Jesteś dobrym przyjacielem. – nieświadomie zaakcentowała ostatnie słowo. Cztery godziny później siedziała w samolocie do Londynu. To był początek nowego etapu, ale to nieistotne w tym momencie…