- Ashley? – wydusił z siebie po chyba wieczności milczenia. Przez
chwilę myślała jakby czas się zatrzymał i tylko oni istnieli. Przenikał każdą
komórkę jej ciała wzrokiem. Boże czemu musiała spotkać właśnie jego. Czy ten
świat jest aż tak mały?! Nie mogła opanować drżenia rąk – czemu tak się dzieje?
Wszystko wróciło w ułamku sekundy. Nie, nie nie! – próbowała wyrzucić ze swojej
głowy obrazy. Na nic…
- Zayn? Co ty… co ty tu robisz? – wydukała.
- Mógłbym zapytać o to samo ciebie.
- Wróciłam do Londynu na pewien czas.
- Jestem tu z przyjaciółmi, mam zespół, po ciężkim dniu nagrywania
teledysku wyrwaliśmy się na imprezę. Kiedy wróciłaś?
- Dzisiaj rano. Mogę? – gestem wskazała jego rękę trzymającą
papierosa. Głód zwyciężył. Nie mogła dłużej wytrzymać.
- Jasne, palisz? Od kiedy?
- Od roku… jakoś tak. Nauczyłam się od przyjaciółki.
- Zmieniłaś się – zlustrował ją wzrokiem. Tak, to prawda, zmieniła
się. Nie nosiła już pastelowych kolorów i delikatnej biżuterii, zrezygnowała z
błyszczyków stawiając na mocne cienie i pomadki, glany to od jakiegoś czasu jej
ulubione buty. Alkohol, papierosy – to jej codzienność. Charakter? Zdecydowanie
inaczej ją zapamiętał. Nie potrafiła postawić na swoim, byle co potrafiło ją
zawstydzić – to była stara Ashley, ta która zniknęła zaraz po jej wyjeździe.
Ciekawe co ją zmieniło, tamtejsi ludzie czy konieczność samodzielności? Sama
nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Chyba za szybko musiała dorosnąć i to
ją przerastało.
- Ty też – odpowiedziała. Oboje się zmienili. Czy na lepsze? Może.
Przestał być skromnym, cichym, zamkniętym nastolatkiem. Ashley chyba przez całą
wieczność próbowała zmienić jego zachowanie, chciała żeby otworzył się na
ludzi. Choć wszyscy mieli go za "bad boy'a" w rzeczywistości był zupełnie inny. Jeśli to nie dzięki niej, to dzięki komu zmienił swoje poglądy?
Zapanowała niezręczna cisza. Niegdyś mogli rozmawiać całymi dniami o byle czym
a teraz?
- Tu jesteś! – niewysoki blondyn stanął w drzwiach. Wyglądał jak
jej brat tylko, że sporo starszy. – musimy się zmywać. Ktoś wyczaił gdzie
jesteśmy.
- Jasne, dopalę i przyjdę do was.
- Samochód stoi za rogiem – odchodząc zlustrował ją wzrokiem.
Nienawidziła tego, ale musiała przyznać, że sposób w jaki to zrobił przyprawił
ją o ciarki. Poczuła je na całym ciele, przez chwilę stała się dawną sobą.
- Idziesz z nami?
- Co? – udawała, że nie usłyszała pytania. Dobrze wiedziała co
powiedział, przecież stał raptem dwa kroki od niej. Chciała tylko dać mu czas
na przemyślenie tego co powiedział.
- Pytam czy idziesz z nami? Chyba, że jesteś tu z kimś…
- Nie, jestem sama.
- W takim razie zapraszam – chwycił ją za rękę. Oboje to poczuli,
coś co ludzie zwą „miłością”. Głupcy, miłość nie istnieje to fikcja, wymysł
ludzi. Przyzwyczajenie do drugiej osoby. Od dawna to wiedziała. Właściwie, od
zawsze. Kiedyś wydawało jej się, że jest zakochana, w jej myślach siedział on-
książę na białym koniu, lecz to nie była bajka a książę wcale nie okazał się księciem.
Mówiła, że dostała szansę, wielka prestiżowa szkoła w USA zaproponowała jej stypendium
i gwarantowała dobre wykształcenie. Czemu miałaby nie skorzystać? Kłamstwo! Chciała wyjechać a właściwie musiała. Nie mogła żyć obok człowieka, który tak
ją zranił. Powiecie głupia nastolatka? Fakt, może i była zdesperowaną, cichą,
skromną, zakompleksioną dziewczyną, ale nie dziś. Odrzuciła wszystkie te cechy,
które doprowadzały ją do osamotnienia i wzięła życie w swoje ręce. Uczucia –
dobre dla słabych ludzi, ona już nigdy taka nie będzie. W drodze do samochodu
zastanawiała się nad słusznością podjętej decyzji. Przecież nie zna tych
chłopaków a Zayn? Nie widzieli się dwa lata, co o nim wie? Nic, tak samo jak
ona był zupełnie inną osobą. On to już nie jej świat, tamte czasy minęły i
przecież nie będzie jej wiecznie bronił. Nawet by tego nie chciała.
- Chłopaki, mamy dodatkową pasażerkę. – zawołał Zayn chcąc
przekrzyczeć wszystkich siedzących w długiej limuzynie. Pięć par oczu
zwróciło się w ich stronę. Poczuła się jak mała myszka wkraczająca do klatki ze
żmijami. Szybko przekonała się, że to błędne wrażenie. Chłopcy byli bardzo
przyjaźnie nastawieni.
- Hej, jestem Harry – chłopak siedzący obok podał jej dłoń.
Uścisnęła ją lekko nie wiedząc jak powinna się zachować.
- Ashley.
- Ładne imię Ash – odpowiedział i puścił do niej oczko.
- Hej jestem Louis a to Niall – wskazał na chłopaka buszującego w
barku limuzyny. To ten, który wołał Z. – przemknęło jej przez myśl. Uśmiechnęła
się do nich przyjaźnie. Po raz pierwszy od… nie wiadomo kiedy obdarzyła kogoś
szczerym uśmiechem. Czyżby Londyn tak dobrze na nią działał?
- Jestem Danielle a to Liam –dziewczyna objęła chłopaka. Wyglądają razem tak
uroczo – pomyślała. Uroczo? Skąd to słowo w jej słownictwie. Nigdy go nie
używała, kolejna oznaka jak otoczenie może wpływać na człowieka.
- To gdzie jedziemy ? – Loczek zadał pytanie, na które nikt nie
chciał udzielić mu odpowiedzi.
- Proponuję jechać do domu – odpowiedział Louis. Gdziekolwiek
byśmy nie pojechali zaraz zjawią się tam paparazzi, nie lubię bawić się w
blasku fleszy. Co wy na to?
- Nam pasuje – zgodnie odpowiedzieli Danielle i Liam.
***
Pół godziny później stała przed wielką willą. Nie zdziwiłaby się
gdyby za domem znajdował się basen.
- Robi wrażenie co? – Harry nie wiadomo kiedy stanął obok niej.
Jeśli chcesz mogę Cię oprowadzić. Zaproponował i podał jej rękę. Chwyciła ją
bez chwili zastanowienia. W drodze tutaj zdążyła już trochę poznać ich
charaktery. Liam to „chłopak dobra rada” jak zdążyła zauważyć i podpowiedział
jej Zayn. Niall to uroczy blondasek z niepochamowanym apetytem, Hazza ( zdążyła
też zauważyć jak na siebie mówią) straszny podrywacz, w limuzynie cały czas
pochłaniał ją wzrokiem. Louis – nie zdążyła go jeszcze rozszyfrować, ale to
chyba kwestia kilku rozmów. Potrafiła określić charakter człowieka już po kilku rozmowach, w szkole mówili na nią pana "wszechwiedząca", lecz akurat to jej nie przeszkadzało. Nigdy nie zwracała uwagi na zdanie innych. Kiedy skończyli „zwiedzać” ich tymczasowy dom i
zeszli do salonu wszyscy tkwili przed telewizorem oglądając jakiś horror.
Uwielbiała je. Lubiła się bać, ale tylko oglądając filmy. Usiadła na kanapie
obok Liama i Danielle wtulonych w siebie jak puchowe misie. Harry usiadł na
drugiej kanapie obok Zayna i Nialla a Louis siedział na fotelu obok niej. Po
kilku minutach poczuła jak jej głowa robi się coraz cięższa a powieki opadają i
nie ma siły ich podnieść. Zasnęła.
***
Ciężko było mi to napisać. Mam wrażenie, że trochę za szybko rozwinęłam akcję, ale już nie mogę się doczekać ciekawszych rozdziałów. Chyba muszę nieco przystopować. ; ) Dziękuję za wszystkie komentarze , staram się regularnie odwiedzać wasze blogi i komentować, ale niestety nie zawsze mi to wychodzi.
xoxo